Have the article read by OpenAI (Beta). Please note that AI translations may take some time to process.

Decyzja Komisji Europejskiej o zakończeniu postępowania wobec Polski na podstawie art. 7 była polityczną decyzją Ursuli von der Leyen i częścią jej kampanii przed wyborami europejskimi – ocenił w rozmowie z PAP John Morijn, profesor na wydziale prawa Uniwersytetu w Groeningen w Holandii i ekspert ds. praworządności.

Jak zauważył w rozmowie z PAP Morijn, siłą europejskich mechanizmów ochrony praworządności, w tym art. 7 czy mechanizmu warunkowości (uzależniającego wypłatę unijnych funduszy od przestrzegania praworządności – PAP), jest to, że są apolityczne i obiektywne, czyli stosowane w ten sam sposób we wszystkich krajach członkowskich. Zdaniem eksperta te kryteria zostały jednak teraz naruszone.

„Obawiam się, że decyzja Komisji Europejskiej o wycofaniu wobec Polski (procedury na podstawie) art. 7 była całkowicie polityczna. Była wyrazem sympatii von der Leyen do partyjnego kolegi, ponieważ Donald Tusk – podobnie jak ona – należy do Europejskiej Partii Ludowej. Była też elementem kampanii wyborczej szefowej KE, która ubiega się o kolejny mandat” – ocenił w rozmowie z PAP prawnik, dodając, że dowodem na to była wtorkowa wizyta szefowej KE w Polsce.

Von der Leyen w ramach swojej kampanii wyborczej wzięła udział m.in. w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach oraz odwiedziła Wadowice, w tym dom rodzinny Jana Pawła II. To w trakcie tej wizyty poinformowała oficjalnie o tym, że Komisja zdecydowała o wycofaniu procedury antynaruszeniowej wobec Polski.

„Uważam, że to nieetyczne z jej strony. Von der Leyen powinna wyraźnie oddzielić swoją rolę kandydatki Europejskiej Partii Ludowej w najbliższych wyborach od roli szefowej Komisji. Nie musiała ogłaszać zakończenia procedury na podstawie art. 7 podczas wizyty w Polsce, gdzie pojechała w ramach kampanii wyborczej. Mogła zostawić to zadanie innemu komisarzowi. To pozwoliłoby uniknąć zarzutów, że to sprawa polityczna. Mieszanie funkcji przewodniczącej technokratycznej instytucji, jaką jest Komisja Europejska z polityką partyjną jest niebezpieczne” – ocenił Morijn.

Ekspert zaznaczył, że chociaż darzy nowy polski rząd i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara ogromnym zaufaniem, to uważa, że decyzja KE mogła stworzyć niebezpieczny precedens.

„Myślę, że od 6 maja (to wtedy KE ogłosiła swoją decyzję ws. Polski – PAP) Węgry mogą całkiem słusznie zarzucać Komisji Europejskiej, że są ofiarą brukselskiego polowania na czarownice” – powiedział ekspert.

Morijn zauważył, że zdaje sobie sprawę z tego, że to bardzo mocne słowa, ale – w jego ocenie – są one uzasadnione. Jak podkreślił, jeśli decyzje takie, jak ta o wycofaniu procedury z art. 7 będą upolityczniane, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w przyszłości stały się narzędziem szantażu politycznego.

„Wyobraźmy sobie scenariusz, że europejska skrajna i konserwatywna prawica wygrywają zdecydowaną większością w najbliższych wyborach europejskich. Do tego stopnia, że (premier Włoch Giorgia) Meloni, PiS i (premier Węgier Viktor) Orban staną się głównymi rozdającymi w UE. Wówczas możemy z pełnym prawdopodobieństwem założyć, że np. warunkiem zaakceptowania przez nich jakiegokolwiek nowego składu KE będzie wycofanie (postępowania na podstawie) art. 7 wobec Węgier. No bo skoro robicie politykę z Polską, to czemu z nami nie?” – argumentował ekspert.

W rozmowie z PAP prawnik przekonywał, że upolitycznienie mechanizmów ochrony praworządności wytrąca UE z rąk potężną broń, która umożliwiała Wspólnocie kontrolę nad stanem rządów prawa w państwach członkowskich. Dlatego, jak zauważył profesor, również polskim władzom, pozbawionym argumentu o „wytycznych Brukseli”, będzie teraz trudniej tłumaczyć w kraju wprowadzanie często niepopularnych zmian z myślą o przywracaniu praworządności.

Zdaniem Morijna zarówno dla Komisji Europejskiej, jak i polskiego rządu korzystniejsze byłyby złagodzenie procedur, ale nie wycofywanie się z nich do momentu aż nowy rząd faktycznie nie dokona zapowiadanych zmian w zakresie przywracania praworządności.

„Ja również uważam, że odkąd polski rząd przedstawił plan działania i podjął pierwsze kroki w kierunku naprawy +zniszczeń+ dokonanych przez poprzedników, nie ma już ryzyka poważnych naruszeń praworządności w Polsce. Wciąż jednak są problemy, z którymi trzeba się uporać – takie jak to, że stanowiska nadal piastują sędziowie, którzy nie są niezależni i bezstronni” – ocenił prawnik.

(10.05.2024)

Odpowiedzialność redakcyjną za publikację ponosi PAP.